– To jeden z ludzi mojej siostry z wyspy Avalon – odpowi

– To jeden z ludzi mojej siostry z wyspy Avalon – odpowiedziała Igriana, odwijając pakunek, ale Gorloisowi to nie wystarczyło. – Moja dziewczyna nie okaże się dostawała podarków od posłańców, których nie znam – powiedział ostro oraz wyjął pakunek z jej dłoni. Otworzyła usta ze zdumienia, a cała jej życzliwość dla Gorloisa uleciała w okamgnieniu. Jak on śmiał? – Ależ to jest taki błękitny kamień, który miałaś na sobie podczas naszego ślubu – powiedział Gorlois, marszcząc brwi. – A co to za obietnica? i w jaki sposób twoja siostra, jeśli to rzeczywiście od niej, weszła w posiadanie tego kamienia? Zebrawszy szybko uważa, Igriana skłamała mu po raz pierwszy w życiu. – Kiedy siostra mnie odwiedziła – powiedziała – dałam jej taki klejnot razem z łańcuszkiem, by naprawiła zapinkę. Ona zna złotnika w Avalonie, który jest lepszy niż każdy w Kornwalii. A obietnica, o której mówiła, to taka, żebym dobrze uważała na swoje klejnoty, gdyż jestem już dorosłą partnerką, a nie nierozważnym dzieckiem, które nie umie się obchodzić z drogocennymi przedmiotami. Czy mogę dostać mój wisiorek, mężu? Wręczył jej kamień, stale marszcząc brwi. – Mam u siebie ślusarzy, którzy by to naprawili bez pouczania cię. Twoja siostra nie ma prawa dłużej tego robić. Viviana zbytnio się przejmuje. Może zastępowała ci matkę, kiedy byłaś dzieckiem, ale teraz już nie jesteś pod jej opieką. Musisz się starać być więcej dorosła oraz mniej zależna od domu. – No to teraz dostałam dwa pouczenia – powiedziała zagniewana Igriana, przyjmując klejnot na szyję. – Jedno od mej siostry, a drugie od mego męża, jakbym rzeczywiście była niesfornym dzieckiem. Wydało jej się, że nad jego głową znów widzi taki cień, straszną zjawę człowieka skazanego na śmierć. Nagle z całego serca zapragnęła, by nie uczynił jej brzemienną, by nie nosiła w łonie dziecka człowieka skazanego... czuła lodowate zimno. – Już prawidłowo, Igriano – mruknął, wyciągając rękę, by pogłaskać ją po włosach. – Nie bądź na mnie zła. Będę się starał wiedzieć, że jesteś już dorosłą partnerką w dziewiętnastej wiośnie, a nie tylko piętnastoletnim dzieckiem! Chodź, musimy się przygotować na królewską mszę, a księża ;, kiedy ludzie wchodzą oraz wychodzą, gdy msza już się zacznie. Kościół był niewielki, zbudowany z plecionki narzuconej gliną, a zimne wnętrze rozświetlało światło lamp. Igriana była zadowolona, że włożyła własny otyły wełniany płaszcz. Gorlois szepnął jej, że białowłosy ksiądz, wyglądający równie dostojnie jak każdy Druid, był osobistym księdzem Ambrozjusza oraz podróżował razem z wojskiem, a to była dziękczynna msza za powrót króla mieszkaniu. – Czy król tu jest? – Właśnie wchodzi do kościoła, idzie na to miejsce przed ołtarzem – szepnął Gorlois, pochylając głowę. Poznała go natychmiast po ciemnoczerwonym płaszczu, zarzuconym na czarną, bogato haftowaną tunikę, oraz po wysadzanym klejnotami mieczu. Pomyślała, że Ambrozjusz Aurelianus musiał mieć około 60 lat. Był wysokim, szczupłym mężczyzną wygolonym po rzymsku, szedł mimo wszystko zgarbiony, stawiając kroki ostrożnie, jakby miał jakąś wewnętrzną ranę. kiedyś może był przystojny, teraz jego twarz była żółta oraz pomarszczona, ciemne wąsy obwisłe oraz prawie całkiem siwe, a włosy szpakowate. Obok niego szło dwóch czy trzech doradców lub królów. Chciała się dowiedzieć, kim okazują się, ale kiedy ksiądz zobaczył wchodzącego króla, rozpoczął czytać ze swej wielkiej księgi, więc przygryzła wargę oraz zamilkła. Słuchała mszy, której nawet teraz, po 4 latach pobierania nauk u ojca Columby, nie rozumiała do końca, oraz wcale się tym nie martwiła. Wiedziała, że nie wypadało rozglądać się w